Ostatnie dni Naszych wspólnych wakacji upłynęły bardzo szybko. Zanim jednak je opiszę, muszę wspomnieć o kilku ważnych kwestiach- przede wszystkim o tzw. wycieczkach sponsorowanych, z którymi ma się do czynienia nie tylko w Turcji. Turcy (podczas każdej dłuższej jazdy autokarem) wozili Nas do centrum złota, słodyczy i skóry - gdzie mogliśmy zakupić - oczywiście po "bardzo atrakcyjnej" cenie wspomniany wcześniej asortyment. Pierwsza taka wizyta- była na prawdę bardzo fascynująca- ale kolejna chyba w każdym z nas wzbudzała złość. Z tych sponsorowanych wyjazdów- było jednak coś co mi się bardzo spodobało- fabryka onyksu, a także dywanów. (Nigdy wcześniej nie miałam okazji zobaczyć na własne oczy jedwabnika, albo np. kosztującego kilkaset tysięcy euro dywanu- tkanego przez ponad rok czasu. To było bardzo ciekawe).
Ostatnie dwa dni Naszych wspólnych wczasów- utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie powinno się jechać z najbliższymi przyjaciółmi na zagraniczne wczasy- powód- każdy ma inne oczekiwania, i o ile czas spędzony nad Bałtykiem, albo w koziej wólce jest niepowtarzalny i nie wyobrażam sobie "wypoczywać" tam sama. To poza granicami kraju taki układ się nie sprawdza. To przykre, acz niestety prawdziwe. Do Polski wróciliśmy w "takich sobie nastrojach", i tak też wspominam Turcję- z ogromnym niedosytem,...
Czy tam wrócimy- możliwe- ale nie wcześniej niż za 7 lat (podobnież tyle trzeba odczekać zanim postanowimy wybrać się po raz kolejny w to samo miejsce, i tak też brzmi moje - bardzo często powtarzane motto (głupie słowo- motto) - " na świecie jest tyle pięknych miejsc, że szkoda czasu na odwiedzenie dwukrotnie tego samego"...