hmmm próbuję sobie przypomnieć w jakich okolicznościach narodził się pomysł, krótkiego wypadu do Londynu. Aaa no tak- Mikołajki- to raz, a dwa- od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie myśl- kolacji- nie koniecznie romantycznej;) w jednej ze stolic Europy... ot tak, lecimy coś zjeść i wracamy... a więc, zabookowaliśmy bilety i któregoś zimowego popołudnia- jak zwykle- prosto po pracy- pojechaliśmy do Pyrzowic:)
Jakież było zdziwienie kiedy Naszym oczom ukazała się moja koleżanka ze szkoły podstawowej:) Bardzo się ucieszyłam, ponieważ nie widziałyśmy się ładnych kilka lat.
(...) lot był spokojny, na Stansted byliśmy ok 22. Mieliśmy godzinkę czasu do odjazdu autobusu, którym mieliśmy dotrzeć do centrum Londynu. (bilety zabookowaliśmy wcześniej- easybus.co.uk) ha! Taniej wyniósł Nas lot w obie strony do UK, niż dotarcie z lotniska do Londynu
Pogoda była całkiem ok. Pierwsze wrażenie- pewnie, że było pozytywne. Autochtonów na ulicach malutko- od Victoria Station- gdzie znajdował się końcowy autobusowy przystanek zaczęliśmy poruszać się pieszo. Zwiedziliśmy całe centrum- Ci, którzy byli wiedzą, że odległość, którą musieliśmy pokonać nie była zbyt duża. Po upłynięciu kilku godzin, i obniżeniu się temperatury o kilka kolejnych stopni- postanowiliśmy przerwać nasze grudniowe spacery brzegiem Tamizy i udaliśmy się na Picadilly Circus. Widok roznegliżowanych małoletnich uczniów, tarzających się pod wpływem alkoholu po ulicy - od razu sprawił, że zrobiło Nam się cieplej;) - ah i gdzie ta romantyczna kolacja!
Tak ok. 3 w nocy zrobiliśmy sobie tea time w pewnej włoskiej knajpce- /była otwarta jako jedna z nielicznych/ Kamila mina po wypiciu herbaty z mlekiem na długo pozostanie w mojej pamięci;)
Ale najlepsze stać się miało kilka godzin później ;)